
piątek, 16 marca 2012
WANTED: mint shorts
Poszukiwane szorty w kolorze miętowym. Cena bez znaczenia (no chyba że wyjedziecie z jakimś Armanim albo innym D&G ;p). Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, niech koniecznie da znać, bo już tracę nadzieję :(
Kisses ;*

Deal życia
Jak już pisałam moje włosy to jedna wielka masakra. Jednak po prostowaniu zawsze stawały się gładsze (oczywiście w miarę ich możliwości) i błyszczące. Dłuższy czas czaiłam się na prostownicę, ale zawsze szkoda było mi kasy, a nie specjalnie chciałam kupić jakiegoś biedronkowca (choć wcale nie twierdzę, że są złe- po prostu nie mam doświadczenia w użytkowaniu tego typu urządzeń i wolałam zacząć od czegoś ze średniej półki). Pewnego pięknego dnia przechodząc w Tesco działem z prostownicami i suszarkami natknęłam się na OGROMNĄ przecenę postownic. Z tego co pamiętam były to głównie Remingtony. Najbardziej kusił mnie model s1005, ponieważ nagrzewa się do 230 st., a do tego kosztował najmniej, czyli UWAGA: 33 zł! Mało tego- pierwotna cena wynosiła 130 zł. Ucieszyłam się jak dziecko i poprułam do kasy z ostatnią sztuką. Deal życia! :D

Zajrzyjcie do Tesco, może i Wy wyrwiecie coś z przeceny ;)
Buziole ;*
Zajrzyjcie do Tesco, może i Wy wyrwiecie coś z przeceny ;)
Buziole ;*
wtorek, 14 lutego 2012
Lowe lowe
Witam Was w ten wyjątkowy dzień! Mam nadzieję, że miło go spędzacie. Według mnie Walentynki to piękne święto, które daje nam pretekst do tego, by choć na chwile zapomnieć o codziennych problemach i spędzić czas z tymi kochanymi i kochającymi (mam na myśli zarówno partnera/partnerkę jak i rodzinę). Możemy zdać sobie sprawę z tego, jak ważni są dla nas nasi bliscy, choć często nawet im tego nie mówimy. A jak przyjemnie jest dostać i zrobić niespodziankę walentynkową kochanej osobie... To dostarcza nam energii na cały tydzień i sprawia, że uśmiech nie schodzi nam z twarzy :)
Dużo miłości <3
sobota, 11 lutego 2012
Hair Care
Hey!
Dziś pokażę Wam w jaki sposób ostatnimi czasy pielęgnuję swoje włosy i przynosi to w miarę oczekiwane efekty (choć trudno mówić o jakichkolwiek efektach, jeśli ma się takie włosy jak ja). Niestety matka natura nie obdarzyła mnie gęstymi, lśniącymi włosami. Właściwie są one ich całkowitym zaprzeczeniem. Do tego często się puszą i wyglądają, jakbym dzień w dzień masakrowała je prostownicą, której nota bene nawet nie posiadam. No ale skoro już mam te pięć piór na krzyż, to staram się dbać o nie w najlepszy możliwy sposób. Produkty, które wybieram mają wygładzić, nadać blask i objętość moim włosom. Całkiem niezła okazała się gama produktów z serii Wella Pro Series Repair:




Dziś pokażę Wam w jaki sposób ostatnimi czasy pielęgnuję swoje włosy i przynosi to w miarę oczekiwane efekty (choć trudno mówić o jakichkolwiek efektach, jeśli ma się takie włosy jak ja). Niestety matka natura nie obdarzyła mnie gęstymi, lśniącymi włosami. Właściwie są one ich całkowitym zaprzeczeniem. Do tego często się puszą i wyglądają, jakbym dzień w dzień masakrowała je prostownicą, której nota bene nawet nie posiadam. No ale skoro już mam te pięć piór na krzyż, to staram się dbać o nie w najlepszy możliwy sposób. Produkty, które wybieram mają wygładzić, nadać blask i objętość moim włosom. Całkiem niezła okazała się gama produktów z serii Wella Pro Series Repair:
Po ich zużyciu postanowiłam zmienić serię, aby włosy nie przyzwyczaiły się do tych produktów. Od tamtego czasu próbowałam już szamponu dla dzieci (Bambino), który zarówno moje włosy jak i mnie doprowadzał do szału, kiedy to nie mogłam wyszarpać grzebienia z kołtunów. Brrr... aż mnie dreszcze przechodzą jak o tym myślę... Zaś jeśli chodzi o odżywki, przez moją łazienkę przewinęła się uwielbiana przez moją mamę Mrs Potter i najtańsza odżywka z Tesco do włosów farbowanych. Obie działały podobnie, czyli z moimi włosami nie robiły praktycznie nic (no może poza ułatwieniem rozczesywania). No i przyszedł dzień, kiedy zdecydowałam się zakupić serię z Gliss Kur Ultimate Repair i odżywkę w spray'u Gliss Kur Hair Repair:
Ten zestaw okazał się moim wybawieniem. Teraz moje druciane włosy są w miarę gładkie i lśniące. Do szczęścia brakuje mi tylko jedwabiu z CHI lub Biosilk (o ile zdzierżę ten straszny zapach ;o) i mam nadzieję, że moje piórka przestaną się stroszyć ;)
Podsumowując, z czystym sumieniem mogę polecić Wam serię Welli oraz Gliss Kur. Jeżeli znacie produkty, które sprawdzają się przy pielęgnacji takich beznadziejnych włosów jak moje, koniecznie dajcie znać. Liczę na Was ;)
Kisses ;
wtorek, 7 lutego 2012
New Collections- Spring/Summer Must Have
Zaliczyłam już pierwszy wypad w celu rozeznania w letnich kolekcjach. Zapewne wyszłabym ze sklepów obładowana niczym tragarz, jednak byłam nieco ograniczona czasowo, co było dla mnie niesamowitą mordęgą, szczególnie, kiedy widziałam ile rzeczy mogłabym przygarnąć :) W sobotę zaspokoję swoje pragnienia i pochwalę się w co się zaopatrzyłam ;p. Poniżej wrzucam fotki rzeczy, które według mnie są warte uwagi i za którymi przede wszystkim będę się rozglądać:


Buziole :)
piątek, 3 lutego 2012
News
Dzień dobry! Z racji warunków pogodowych zrobiłam sobie wolne od zajęć. Wczoraj myślałam, że zamarznę wracając do domu :( Lubię zimę, ale tylko w lipcu i sierpniu ;p Wstałam przed szóstą i temperatura (-26) zrobiła na mnie taaaaakie wrażenie, że już nie mogłam zasnąć. Do rzeczy- jutro wybieram się do Warszawy po Lilou (tym razem nie dla mnie ;)) i zupełnie przypadkiem wpadnę do SuperPharm, aby całkiem niechcący zgarnąć do koszyka Triacneal z Avene ;) (mam nadzieję, że będzie w promocji). Obiecałam post o pielęgnacji twarzy i podtrzymuję swoją obietnicę, jednak potrzebuję trochę czasu na dłuższe przetestowanie nowych produktów do pielęgnacji buźki, ponieważ ostatnio diametralnie zmieniłam sposób, w jaki o nią dbam. Plany na dziś? Na pewno ogarnąć mieszkanie, zrobić parę rzeczy związanych z uczenią i poopierniczać się ;p A... właśnie sobie przypomniałam, że wieczorem mam spotkanie... :( A już się cieszyłam, że przesiedzę ten mróz w domu...
czwartek, 26 stycznia 2012
RECENZJA: Elf Powder Brush

Dzisiaj pod nóż idzie dość popularny flat top z Elfa ;) Ja używam go do aplikacji płynnych podkładów.
Plusy:
- cena (allegro ok 30 zł)
- działanie (jeżeli wcześniej nakładałaś podkład palcami, to uwierz, że już tego nie powtórzysz ;p)
Minusy:
- jakość wykonania: rozklejająca się rączka i wypadające włosie
Podsumowując: Uważam, że mimo kiepskiego wykonania pędzel jest warty zakupu. Natomiast włosie nie wypada cały czas. Po pewnym czasie użytkowania zauważyłam, że w czasie prania dość dużo go wypadało, jednak teraz sytuacja została opanowana ;) Za 30 zł jestem gotowa skleić tę rączkę i cieszyć się całkiem fajnym pędzlem :) Napiszcie, co o nim sądzicie?
Kisses :)
Every day make-up routine
Jako, że zamiast robić skomplikowany makijaż, zdecydowanie wolę pospać 10 min dłużej, moja rutyna szpachlowania jest chyba najprostszą z możliwych. Na wszystkie czynności, które wykonuję rano, staram się poświęcić jak najmniej czasu, toteż zarówno mój makijaż, jak i poranna toaleta ogranicza się do minimum.
1. Po odpowiednim przygotowaniu twarzy (o tym przeczytacie w kolejnym poście) nakładam podkład, jednak wyłącznie w miejscach, które wymagają krycia (broda, nos). Niezależnie od pogody, humoru i wszystkich innych czynników był, jest i będzie to Revlon Colorstay (180 Sand Beige), który bezgranicznie kocham. Do jego aplikacji używam flat top'a z Elfa (o nim również wspomnę coś więcej).
2. Kolejnym skomplikowanym krokiem w tym jakże skomplikowanym makijażu jest nałożenie bronzera. Jako właścicielka dość pucułowatych policzków, wybieram te w chłodnym odcieniu, których zadaniem jest wysmuklenie twarzy. Jakiekolwiek drobinki i brokat nie wchodzą w grę. Aktualnie moim ulubieńcem jest Benefit Hoola (cudo! :D). Do aplikacji bronzera używam pędzla z Ecotools (nr 1201).
3. Następnie wykonuję czarnym/brązowym eyelinerem kreskę na górnej powiece. Zazwyczaj wybieram te z Miss Sporty.
4. Rzęsy tuszuję czarnym tuszem. Obecnie używam Astor LookOut, który u mnie niestety się nie sprawdził. Jak do tej pory moim naj jest Sexy Curves Rimmela i Define-A-Lash z Maybeline.
5. Ostatnim i opcjonalnym krokiem jest pomalowanie ust wszelkiego rodzaju odcieniem bladego różu. Jako, że w mojej torebce raz pomadka jest, a raz jej nie ma (a malowanie ust to czynność, którą wykonuję w tzw. międzyczasie) nie jest to stały element mojego makijażu.
To tyle jeśli chodzi o mój makijaż dzienny. Chętnie zobaczę jak Wy malujecie się na co dzień.
Kisses :)
1. Po odpowiednim przygotowaniu twarzy (o tym przeczytacie w kolejnym poście) nakładam podkład, jednak wyłącznie w miejscach, które wymagają krycia (broda, nos). Niezależnie od pogody, humoru i wszystkich innych czynników był, jest i będzie to Revlon Colorstay (180 Sand Beige), który bezgranicznie kocham. Do jego aplikacji używam flat top'a z Elfa (o nim również wspomnę coś więcej).
2. Kolejnym skomplikowanym krokiem w tym jakże skomplikowanym makijażu jest nałożenie bronzera. Jako właścicielka dość pucułowatych policzków, wybieram te w chłodnym odcieniu, których zadaniem jest wysmuklenie twarzy. Jakiekolwiek drobinki i brokat nie wchodzą w grę. Aktualnie moim ulubieńcem jest Benefit Hoola (cudo! :D). Do aplikacji bronzera używam pędzla z Ecotools (nr 1201).
3. Następnie wykonuję czarnym/brązowym eyelinerem kreskę na górnej powiece. Zazwyczaj wybieram te z Miss Sporty.
4. Rzęsy tuszuję czarnym tuszem. Obecnie używam Astor LookOut, który u mnie niestety się nie sprawdził. Jak do tej pory moim naj jest Sexy Curves Rimmela i Define-A-Lash z Maybeline.
5. Ostatnim i opcjonalnym krokiem jest pomalowanie ust wszelkiego rodzaju odcieniem bladego różu. Jako, że w mojej torebce raz pomadka jest, a raz jej nie ma (a malowanie ust to czynność, którą wykonuję w tzw. międzyczasie) nie jest to stały element mojego makijażu.
To tyle jeśli chodzi o mój makijaż dzienny. Chętnie zobaczę jak Wy malujecie się na co dzień.
Kisses :)
środa, 25 stycznia 2012
I'm still alive!!!
Przepraszam! Nie było mnie od listopada, a miałam wrażenie, że ostatnia notka była przeze mnie pisana może tydzień temu... Oczywiście nie zapomniałam o blogu. Powodem mojej długiej nieobecności był brak czasu i lenistwo, które często przejmuje górę nad obowiązkami (chociaż pisanie bloga jest wyłącznie przyjemnością, więc chyba nad przyjemnościami lenistwo też bierze górę, ech... ;p) Jednak z nowym rokiem zapowiadam wielki COMEBACK :D I mam nadzieję, że wraz z nowymi postami przybędzie mi także nowych czytelników :)
Tymczasem ja idę oglądać film. A w chwili relaxu polecam Wam moją ukochaną ostatnimi czasy piosenkę:
Tymczasem ja idę oglądać film. A w chwili relaxu polecam Wam moją ukochaną ostatnimi czasy piosenkę:
(Mam nadzieję, że ACTA mnie za to nie aresztuje ;p)
Kisses!
poniedziałek, 28 listopada 2011
My favourite fragrance
Cały czas jestem na etapie poszukiwania swoich idealnych perfum. Znalazłam już idealny zapach, jednak ze względu na trwałość, nie zasługuje on na miano mojego tego jedynego.


Mowa o Kenzo- Pure Femme:


Jest to najświeższy zapach, jaki kiedykolwiek miałam okazję poczuć. Mocno wyczuwalna woń orzeźwiającej lilii wodnej. Byłby na prawdę idealny. Właśnie tak chciałabym pachnieć. Byłyby moimi ulubionymi perfumami i nie rozstawałabym się z nimi ani na chwilę. No właśnie... byłyby :( Ich trwałość jest porównywalna do trwałości dezodorantu w areozolu ;/ Do tego cena 220 zł (50 ml) za wodę toaletową, której woń utrzymuje się krócej niż wody toaletowej za 20 zł, wydaje się absurdalna. Zapach kocham, jednak trwałość nie do przyjęcia.
Kolejnym zapachem, do którego często wracam, jest Guess- Parlux:
Tu na szczęście z trwałością jest lepiej. Również jest to w miarę świeży zapach, jednak nieco słodszy (absolutnie nie jest to słodycz Escady, do której nie mogę się przekonać). Zdecydowanie dominuje woń kwiatowa. Używam go na dzień, lecz w cieplejszych miesiącach, ponieważ zimą może być za lekki i umknąć nam w tych mrozach ;)
Czymże byłaby moja kolekcja bez Diora? ;p (Oczywiście żartuję- jednak jest to zapach, który z całej mojej kolekcji, jest najbliższy ideału):
Klasyk! Nie wypada mi powiedzieć niczego złego na jego temat. Znowu w miarę świeży, jednak najsłodszy ze wszystkich, które posiadam. Używam na wieczór, nie tylko ze względu na zapach, ale i cenę ;p Według mnie perełka wśród górnopółkowców. Myślę, że sprawdziłby się również na dzień.
A teraz coś bardziej przystępnego cenowo:
Outspoken by Fergie (AVON)
Mój ukochany zapach na zimę. Zawsze będzie kojarzył mi się z mroźnymi porankami :) Jest to zapach, który, mimo tego, że nie trawię duszących i przesadnie słodkich perfum, bardzo przypadł mi do gustu. Nie jest to przyprawiający o ból głowy muchozol, jednak jak na mnie, dość ciężki zapach. Ciężki i bardzo trwały. Mocno wyczuwalna jeżyna, która orzeźwia i sprawia wrażenie zamrożonej, ale też nadaje charakteru, przez co zapach nie jest nijaki. Ogromnym plusem jest także cena (katalog AVON- 89zł, jednak poczciwe allegro wycenia go na ok. 40 zł ;p).
Niedługo będę miała okazję wypróbować także jego nową wersję- Outspoken Intense. Jeśli już go używałyście, koniecznie dajcie znać, co o nim sądzicie.
Już wystarczająco się naprodukowałam ;p
Pozdrawiam i całuję
Subskrybuj:
Posty (Atom)